LEKCJA PAMIĘCI
Homilia z okazji poświęcenia pomnika Solidarności
we Wrocławiu
(tekst autoryzowany)
Najpierw była walka! Walka na rozumy, jak śmiertelnie poważna gra z przeciąganiem sznura przez dwie przeciwne drużyny. Rządzący i robotnicy przeciągali w swoją stronę własne racje. Za betonem partyjnych racji stały w mieście czołgi wojska i karabiny milicji. Robotnicze racje były bezwstydnie nagie, widział je cały myślący świat. Przez wiele dni w hali Stoczni Gdańskiej wrzało jak w ulu. Ale i na zewnątrz było gorąco. To było jądro nowej, twórczej energii duchowej. Stamtąd szło wielkie promieniowanie Nadziei. Szło na całą Polskę. Przy bramie stoczni stanął ołtarz Ofiary eucharystycznej i konfesjonały. Chrystus stanął przy tych, którzy rozpoczęli bezkrwawą rewolucję robotniczą! Wreszcie fasada partyjna pękła i pokazało się, jak wielka jest pustka za tym stosem stwardniałych sloganów. W uwolnioną przestrzeń myślową natychmiast wtargnęła nowa idea ludzi pragnących mądrzej żyć i pomagać sobie nawzajem : Solidarność. Później Jan Paweł II dał tej idei biblijny fundament: Jeden drugiego brzemiona noście... (Ga 6,2). Zaczęły powstawać w całym kraju regionalne oddziały Solidarności. Jednakże partyjny rząd nie składał karabinów i nie zawracał czołgów do koszar. Polała się polska krew na ulicach. Wybuchła wojna przeciw narodowi. Nieznani sprawcy w brutalny sposób sięgali po odważnych: świeckich i duchownych. Robotnicy strajkowali i głodowali. Inteligenci tworzyli strategię i za to byli wyrywani nocami z domów i osadzani w internatach i więzieniach. Studenci spiskowali. Solidarność zakazana zeszła do podziemia. To był czas krwi i ofiary życia! Cierpienie rozlało się po wszystkich rodzinach. (Z wyjątkiem domów ubeckich, partyjnych i współpracujących z władzą). Ten ogrom bólu wywołał falę potężnej modlitwy. Polska cierpiała i modliła się. Jak kraj długi i szeroki w katedrach, kościołach i kaplicach odprawiano Msze święte za Ojczyznę. Tłumy uczestniczyły i słuchały uważnie nauczania Kościoła. A przecież to nie było takie proste jak dziś! Można było przy wyjściu z kościoła dostać pałką po plecach lub w milicyjnej suce przejechać się do aresztu. Areszty były przepełnione. Sam przesiedziałem na Podwalu trochę czasu. Resztę kary odleżałem w szpitalach.
Przypomnijcie sobie dawniejsze dni... Zachęca nas dzisiejsze Słowo Boże. Przypomnijmy sobie i oddajmy hołd bohaterom! Przypominajmy sobie często, bośmy uszli cało. Nas nie porwano, nie wywieziono w bagażniku samochodowym i nie utopiono w Wiśle. Nas nie przypiekano ogniem papierosa w twarz, nie strącono ze schodów i nie zadźgano w ciemnościach nocy. Nie my byliśmy na dole w kopalni, a po wyjściu nie nas rozstrzelano. Jeżeli żyjemy, to po to, by pamiętać! Jezus powiedział nam dziś w Ewangelii: Wy jesteście solą ziemi (Mt 5,13). A to znaczy, że mamy sobie przypomnieć, jak smakuje sól. Jak ją zlizywaliśmy z naszych rąk upoconych i upracowanych za wolność. Bez tej soli, bez tego umordowania nie byłoby tej wartości, jaką jest Solidarność, o której chce nam dzisiaj powiedzieć współczesny artysta rzeźbiarz, autor pomnika przy Politechnice Wrocławskiej. Wiemy skądinąd, że pomysł monumentu bierze swój początek w haśle rzuconym kiedyś przez byłego rektora tej uczelni: niech każdy z nas weźmie do ręki swój kamień i położy w tym samym miejscu. Zobaczymy, jak wielka okaże się ta góra kamieni. Jak prosta i adekwatna jest ta alegoria. Dziesięć milionów Polaków połączyło swój trud i swoje pragnienie wolności, i tak powstała i tak dojrzewała Solidarność!
Kiedy rok temu mijało 20-lecie Solidarności, można było usłyszeć i takie zdanie: Solidarność to drzewo, które zakwitło zimą i nie mogło wydać owoców. Cóż za ślepiec powiedział te słowa! Przecież Najjaśniejsza Trzecia Rzeczypospolita czyż nie jest tym najwyraźniejszym owocem?... Nasza Ojczyzna wolna i suwerenna, i niepodporządkowana Moskwie! - Tak, to prawda, że nie żyje się nam w Polsce, jak to sobie wymarzyliśmy, że Ojczyzna wymaga wciąż od nas wyrzeczeń, trudu, cierpliwości i nadziei. Ale przecież są takie owoce, które muszą długo dojrzewać. Dojrzewać w wielkiej cierpliwości i życzliwej akceptacji. Tymczasem od roku, a już szczególnie w okresie przedwyborczym, opozycja parlamentarna tak chętnie i z lubością pokazywana przez telewizję polską w sposób arogancki, nacechowany niejednokrotnie wręcz nienawiścią, nie tylko nie stwarzała optymalnych warunków dla reform, ale wprost przeciwnie, degradowała rangę dokonań solidarnościowego Rządu.
Innym wielkim owocem, który wyrósł z polskiej Solidarności, jest poczucie podmiotowości społecznej. Dlaczego dokonuje się alienacji państwa, budując na przemocy? Dlaczego odbiera się państwu tę jedyną dojrzałą siłę, którą jest pełna podmiotowość narodu? pytał w modlitwie do Pani Jasnogórskiej Jan Paweł II 19 maja 1982 roku. Wtedy byliśmy społecznością niewolników dyrygowaną przez monopartię. A rozejrzyjmy się dziś po kraju: jak sprawnie działają terenowe samorządy wszystkich szczebli! A przecież wielu tych ludzi przeszło przez szkołę Solidarności i również wielu wyszło spod skrzydeł Kościoła w duszpasterstwach akademickich i innych środowiskach karmionych treściami Tygodni Kultury Chrześcijańskiej. Popatrzmy, ile mamy dziś organizacji pozarządowych! Ileż ludzi angażuje się w pomoc biedniejszym od siebie! Ile możliwości dla inicjatyw każdego z nas! A przecież wszystko to wzięło początek od komitetów charytatywnych organizujących się spontanicznie natychmiast po wybuchu wojny jaruzelskiej. Tam się objawiła pełna podmiotowość ludzi sumienia.
Poeta Zbigniew Herbert, bystry i wnikliwy obserwator tego wszystkiego, co się wokół działo, dziś już świętej pamięci, nasze zwycięskie zmagania z więdnącym smokiem komuny skomentował z charakterystyczną dla siebie szczyptą ironii:
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa, niezgoda czy upór.
Mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy
była to sprawa smaku
Tak smaku
w którym są włókna duszy
i chrząstki sumienia.
W te włókna duszy i chrząstki sumienia tchnął boży płomień Jan Paweł II: Być człowiekiem sumienia, to znaczy przede wszystkim w każdej sytuacji swojego sumienia słuchać i jego głosu w sobie nie zagłuszać, choć jest on nieraz trudny i wymagający; to znaczy angażować się w dobro i pomnażać je w sobie i wokół siebie, a także nie godzić się nigdy na zło (...) Być człowiekiem sumienia, to znaczy wymagać od siebie, podnosić się z własnych upadków (...) to znaczy także podejmować odważnie odpowiedzialność za sprawy publiczne; troszczyć się o dobro wspólne (...) (Skoczów, 22 maja 1995; Homilia w czasie mszy św. odprawionej na wzgórzu "Kaplicówka").
Tak właśnie brzmi odwieczny program Kościoła, program Ewangelii, którą Jan Paweł II położył na sercu Solidarności. Właśnie to przyszliśmy tu przypomnieć sobie w dniu poświęcenia pomnika dedykowanego wszystkim współtwórcom, obrońcom i bohaterom Solidarności.
Popatrzymy dziś uważnie na ten monument i zauważymy, że on prawie cały jest opleciony małymi i dużymi krzyżami. Tylko ostatni najwyższy monolit jest gładki. Tu jest to wszystko, cośmy przeżyli przez dwudziestolecie Solidarności: trud i ofiara, cierpliwość i nadzieja. - A może artysta opowiedział historię Solidarności do góry nogami? Przecież wszystko zaczęło się od 10-ciomilionowego monolitu, a dziś doszło do rozkawałkowania...
Kochani, więcej optymizmu i wyobraźni! Artysta pokazał nam Solidarność z lotu ptaka, z góry, jak ją widzi sam Bóg. I taka jest właśnie prawda Solidarności!
Dlatego warto stanąć przy tym pomniku , by pomyśleć i by pomodlić się. To jest dobre miejsce. Tu się krzyżują ścieżki profesorów i studentów. Tu się zbiegają ciągi myślowe starego i młodego pokolenia. Tutaj człowiek może spotkać Człowieka.
Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu wytrzymali
wielką nawałę cierpień (Hbr 10,32). Przypomnijmy
sobie, by iść dalej z Nadzieją. Amen.