Kształcenie drogą do rozwoju kraju - ocenia ks. Stanisław Orzechowski

Poświęcenie sztandaru
Organizacji Zakładowej
NSZZ „Solidarność” przy Politechnice Wrocławskiej

28 sierpnia 2005 roku o godzinie 12 w zajezdni MPK na ul. Grabiszyńskiej odbyła się uroczysta msza święta z okazji XXV rocznicy powstania „Solidarności". Przewodniczył jej J.E. ksiądz arcybiskup Marian Gołębiewski, metropolita wrocławski. Kazanie wygłosił ksiądz Stanisław Orzechowski. Podczas mszy poświęcono sztandar Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność" przy Politechnice Wrocławskiej.
Rodzicami chrzestnymi sztandaru byli: Ryszard Wroczyński - przewodniczący Komisji Zakładowej i Jadwiga Szymonik - wiceprzewodnicząca. W skład pocztu sztandarowego weszli: Elżbieta Lipka, Grażyna Olszewska i Krzysztof Czerski.



Sztandar KZ NSZZ „Solidarność PWr
Kazanie ks. Stanisława Orzechowskiego
z okazji XXV-lecia powstania „Solidarności”
na mszy św. w zajezdni MPK przy ul. Grabiszyńskiej
28 sierpnia 2005 roku
(skrót)

Przywołajmy słowa Pana Jezusa z Ewangelii "Jeśli ktoś chce pójść za mną, niech mnie naśladuje". Jaki był i jaki jest Jezus Chrystus, którego chcemy naśladować? Sam mówił i mówi o sobie: "Uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokornego serca". I któżby z nas, wierzących, nie chciał naśladować swojego Mistrza?

Nie tylko słowa dzisiejszej Ewangelii, ale i Jeremiasz, i św. Paweł w "Liście do Rzymian" przekazują nam treść kontrastującą w pewnym sensie z dzisiejszym świętem. Ale może warto pójść za prorokiem Jeremiaszem i w pokorze, w cichości spojrzeć na te 25 lat, które są za nami. Dzisiaj powinniśmy się radować. Pamiętam napięcie, które wtedy przeżywałem, kiedyśmy się tu wieczorem zgromadzili, tylko fizycznie podzieleni płotem. Tutaj ci, którzy podjęli strajk, a po tamtej stronie płotu - ci, którzy go wspierali. Ale to nas nie dzieliło. Doznaliśmy tutaj 25 lat temu jednego z najważniejszych przeżyć w życiu.

Mieliśmy szczęście i zaszczyt uczestniczenia w przełomie dziejowym. Ale także w czymś odmiennym od wszystkich innych powstań, które znamy z historii Polski. Bo nie będzie nadużyciem nazwać to wydarzenie sprzed 25 lat "powstaniem Polaków". Było ono inne niż wszystkie znane z historii. Dlaczego? Jedyny Pan Bóg to wie najlepiej. Byliśmy świadkami czegoś nadzwyczajnego. Następne pokolenia pewnie odkryją, gdzie tkwi jego tajemnica.

Dzisiaj raduje się z nami cała Polska mówiąc: "Honor Wam, solidarni", czy może "nam", bo byliśmy solidarni w strajkach, które się wtedy działy w całej Polsce i we Wrocławiu. Począwszy od tej zajezdni, przez uczelnie, lokomotywownię, gdzie był ten słynny ogólnopolski strajk głodowy, gdzie właśnie dotykałem jeszcze jako młody ksiądz fenomenu „Solidarności". Kiedy do tej lokomotywowni przyjeżdżali wszyscy: nauczyciele akademiccy, artyści z opery, z teatru, nie było nikogo, kto by nie manifestował wtedy solidarności. I dlatego strajki się udały.

Honor solidarności, bo byliśmy solidarni z Ojcem Świętym, i to nie tylko przez portret na bramie. Od mszy świętej na placu Zwycięstwa, która otworzyła nową epokę w dziejach Polski i nie tylko Polski, gdy był z nami tu i gdy był w Watykanie, mieliśmy pewność - zwłaszcza kiedy potem przyszły złe czasy n że właśnie tam, w Watykanie, jest ktoś, kto nas nie opuści. I to była też ta solidarność.

Byliśmy solidarni z biskupami, z duchowieństwem, z Kościołem. Nie wiem, czy przesadzę, jeśli powiem, że "Solidarność" wykluwała się trochę pod skrzydłami Kościoła. A przynajmniej przetrwała w tych bardzo trudnych, żeby nie powiedzieć bolesnych czasach - pod jego skrzydłami. Już nie będę pokazywać palcem, kto się chronił w domu kardynała. Wszyscy o tym wiedzą, prawda? I nie mówię, kto przychodził się też trochę ukrywać w jaskini „Solidarności" na Bujwida. To też była piękna solidarność.

Solidarni byliśmy też z Polonią z całego świata. Poryczeliśmy się, gdy na początku stanu wojennego ksiądz Andrzej Dziełak otrzymał przesyłkę z Francji. Było tam nagranie Francuzów dla Polaków, pieśń "Liberté" - hołd, który Francuzi składali polskiej „Solidarności". A Polonia wspierała nas nie tylko moralnie, co było bardzo ważne, ale i finansowo. Wiem, kto jeździł z odrapanymi torbami i co było w tych torbach. Sam niektóre przechowywałem. Dzięki temu można było wspierać rodziny internowanych. O tym dziś nie zapominamy i cieszymy się. I honor właśnie tej solidarności z Polonią całego świata!

Byliśmy też solidarni z ludźmi całego świata. To nie gigantomania. Nie zapomnę, jak jeden z profesorów Uniwersytetu Wrocławskiego został zaproszony do Karagandy na jakieś posiedzenie naukowe. Tam przyszedł do niego duchowny muzułmański i powiada: "Chodź, bo chcę ci przekazać błogosławieństwo Allacha, za waszą solidarność, która dotarła do Karagandy".

Po 25 latach można powiedzieć: byliśmy też solidarnymi z niektórymi ludźmi po tzw. drugiej stronie. Rozumiemy, co to była ta "druga strona". Gdy po jednym z bardzo długich przesłuchań wyszedłem z Łąkowej, bez słowa wsiadłem do czternastki, żeby pojechać na lekcję religii. Proszę sobie wyobrazić, w tramwaju podchodzi do mnie nieznajoma pani i mówi: "Gratuluję. Dosyć dobrze ksiądz dziś się trzymał na przesłuchaniu". Skąd ona to wiedziała? innym razem któryś z przesłuchujących powiedział: "Nasza ubecka maszynka się nie zacina". W wielu miejscach się zacinała dzięki takim ludziom! Myślę, że trzeba ich będzie kiedyś wyciągnąć. Takie są przejawy tej wielkiej, bogatej solidarności.

Szczególnie dziękuję na tej mszy świętej za dar jedności, który był pewną odmianą solidarności. Dzięki tej jedności było wtedy nad Polską błogosławieństwo Boże.

I teraz pytanie stawiane w pokorze serca: dlaczego nie udało się nam tego wszystkiego utrzymać? Dlaczego jesteśmy zdolni do wielkich zrywów na miarę światową, do wspaniały czynów, a nie jesteśmy zdolni do pewnej ciągłości działania? Opadamy po takich zrywach jakby po równi pochyłej. Poczytam postulaty, żeby nie być gołosłownym. Mam tutaj je wydrukowane. Przecież o to chodziło.

Zaczynam od 16. punktu: "Poprawić warunki pracy służby zdrowia, co zapewni pełną opiekę medyczną osobom pracującym". Zostawiam to bez komentarza. Co dalej? "Zapewnić odpowiednia ilość miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci kobiet pracujących, wprowadzić urlop macierzyński płatny przez okres trzech lat na wychowanie dziecka". Następny postulat: "Skrócić czas oczekiwania na mieszkania, podnieść diety dla prostych ludzi".

Ostatni postulat jest połowicznie spełniony: "Wprowadzić wszystkie soboty wolne od pracy. Pracownikom w ruchu ciągłym i systemie czterobrygadowym brak wolnych sobót zrekompensować zwiększonym wymiarem urlopu wypoczynkowego lub innymi wolnymi dniami od pracy". Tu by trzeba, było może, zaśpiewać jeremiadę.

Co zaprzepaściliśmy? Dlaczego kobieta może rodzić dzisiaj tylko w podstawówce albo na emeryturze? Jednostki się bogacą, a 50 procent społeczeństwa żyje prawie na granicy nędzy. Nie o taką Polskę walczyliśmy! Czego zabrakło? Pytam jako obywatel Rzeczypospolitej, a przede wszystkim jako obywatel tego miasta.

Pozwólcie, że odpowiem jako obywatel Wrocławia. Zabrakło przygotowania ludzi do sprawowania władzy. Po latach dopiero widzimy, że demokracja jest systemem, który wymaga nie tylko dobrej woli, nie tylko talentu do sprawowania władzy, ale wykształcenia w sztuce sprawowania władzy.

Uważam, że sprawowanie władzy jest wielką sztuką. Dzisiaj mamy kryzys władzy. Niektórzy nawet mówią, że jesteśmy w tej dziedzinie bliscy katastrofy. Wielu ludziom sprawujących władzę brakuje trzech podstawowych rzeczy: dobrej woli, umiejętności i zdolności do układania w taki sposób życia w państwie, by obywatelom było jak najlepiej.

A kiedy tego brakuje, cierpi naród. To nie jest tylko temat do dyskusji akademickiej, bo za to się płaci strasznym cierpieniem. Mimo tego sukcesu sprzed 25 lat, paradoksalnie, cierpią też ci, którzy tę wolność sprzed 25 laty wykuwali. Znam takich, którzy tu byli na tym placu, nadstawiali głowy. A dzisiaj nie mają za co się leczyć, nie mają za co utrzymać swoich rodzin.

Tak być nie powinno, tak nie może być teraz ani w przyszłości.

Akcent położę na "przyszłość". Bo może Pan Bóg dołoży mi trochę lat, bym mógł jeszcze ją zmienić. Opieram to moje marzenie i oczekiwanie na słowach wielkiego proroka. Bóg powołał w naszych czasach prawdziwego proroka. Mamy kogoś, kto jest naszym wspomożycielem, bo to przecież kandydat na ołtarze. Ufam, że za naszych czasów będziemy się modlić do wielkiego świętego Jana Pawła II.

To on ukazał nam koncepcję trzeciej drogi, gdy chodzi o społeczne warunki życia. Nie XIX-wieczny kapitalizm i nie marksistowski komunizm. To system, który szanuje prawo własności i wolny rynek, a równocześnie zobowiązuje władze do troski, aby zagwarantować najsłabszym status godny człowieka. Jako pedagog uważam, że wszystko zaczyna się od umysłu. Potrzeba we Wrocławiu wielkiego wysiłku edukacyjnego. W narodzie wybranym Ezdrasz i Nehemiasz zaczęli reformę od budowania ambon i uświadamiania swojego narodu. Dlatego podejmuję temat. Jak nikt mi nie pomoże, sam jeszcze przed śmiercią otworzę jakąś szkołę edukującą ludzi, którzy będą mogli podjąć władzę odpowiedzialnie, wspierając tych najsłabszych.

Nadzieją napawają młodzi ludzie. Wśród nich widzę dużo takich, którzy pragną podjąć wysiłek stworzenia pewnej wszechnicy przygotowującej do podjęcia "trzeciej drogi" Jana Pawła II - cywilizacji miłości. Dlaczego to nie miałoby się zrealizować we Wrocławiu?!

Dlaczego Wrocław nie miałby się stać kolebką ruchu jedności Polaków? To przecież Wrocław słynie w Polsce z ekumenii. Tu trzeba się pokłonić księdzu kardynałowi, który umiał prowadzić dialog z rozmaitymi wyznaniami.

We Wrocławiu wszyscyśmy byli przychodniami. Ja z mojej Wielkopolski, wielu przyszło ze Lwowa. To oni mnie nauczyli pieśni "Śliczna gwiazdo miasta Lwowa", której ja uczę teraz lwowiaków. Tu są ludzie z Syberii, jest wielka rodzina katyńska. Dawaliśmy sobie przez te pół wieku znaki zgody i jedności. Chciałbym tu przypomnieć księdza Franciszka Głoda z parafii św. Elżbiety przy Grabiszyńskiej, który rozwija to, co nazywa się wyobraźnią miłosierdzia. Tam od wielu już lat można zawsze liczyć na talerz zupy. Tu we Wrocławiu są też tzw. Tobiaszki. Wspomnę też jezuitów, którzy też tu działali, a zwłaszcza śp. ks. Adama [Wiktora - red.]

Więc jeszcze zapytam retorycznie: czy Wrocław nie ma być kolebką tej jedności? Gdańsk niech jest dalej kolebką „Solidarności"!

Tę ideę, o której nieudolnie mówię, warto by, kochani bracia, którzy opiekujecie się tym naszym miastem, przekształcić w instytucje, które by kształciły i wychowywały ludzi budujących jedność z Ojcem Świętym i z narodem.

Szczęść Boże Wrocławiowi w tym budowaniu nowej, trzeciej drogi naszej rzeczywistości.

Ojciec chrzestny sztandaru dr Ryszard Wroczyński